Witam ;) po dość długiej przerwie blogowej, ale nie do końca spędzonej na nie szyciu :P Choć bardzo pragnęłam, to nie mogłam się jakoś zmobilizować do szaleńczego porywu szyciowego, dlatego niewiele rzeczy przez ostatni czas powstało, ale jednak coś tam powstało, trochę z przymusu zewnętrznego, np. zbliżający się ślub brata, a po drugie z przymusu wewnętrznego, nie tyle mającego na celu czerpanie radości z szycia, to raczej mającego wydźwięk mniej więcej taki : "co się z Tobą dzieje ! tak chciałaś wakacji, to je masz, chciałaś szyć a nie kiwniesz nawet palcem, a zwężenie koszuli graniczy z cudem, nawet nitki w maszynie nie chce Ci się przewlec ! shame on you :D," dodatkowo pytania ze strony osób trzecich : co ciekawego uszyłaś ? i moja wstydliwa odpowiedż : "nic, nie chce mi się szyć :O" coś dziwnego się ze mną dzieje.. Patrząc na prawie skończony żakiet zastanawiam się : " o Boniu, że też Ci się chciało najpierw przerysować, potem wyciąć ten wykrój, a potem jeszcze go zszyć, spędzić tyle czasu nad deską do prasowania, potem znowu nad podszewką, a teraz co ? przydałoby się w końcu zaszyć dół, a Tobie się nie chce... ". Ostatnio byłam u lekarza z powodu mojej niedoczynnej tarczycy, zwierzam jej się, że nic mi się nie chce, jestem wiecznie zmęczona, ciągle chce mi się spać, nie chce mi się żyć ! a ona dała zaskakująco prawdopodobną odpowiedź, która początkowo do mnie dotrzeć nie chciała, lub nie mogła, bo byłam zbyt zmęczona senna itd. żeby to dotarło do mojej świadomości, że to dlatego że jestem LENIWA :) zaprzeczyłam, bo lenistwo to nic, czym można się pochwalić, ale chyba trochę w tym prawdy jest... To tyle z mojej strony jeśli chodzi o wyjaśnienie "chwilowej nieobecności", przechodzę do meritum :P
Meritum jest sukienką w kolorze wina, określonego mianem "co najmniej dwudziestoletniego", ponieważ nie okłamujmy się, lecz wyglądała na początku jakby nosiła ją jakaś starsza Pani i to trochę czasu temu. Natknęłam się na nią przez przypadek buszując po lumpeksie, oczywiście cena (1 zł) mnie zachęciła, ponieważ materiał nie był nic a nic zużyty, kolor ciekawy, wiedziałam od razu co z niej będzie i na jaką okazję jej potrzebowałam. Przeleżała jakoś ponad miesiąc w szafie i dzień przed ślubem wyciągnęłam ją łaskawie z szafy, bo stwierdziłam koło 19, że jednak plamy ze starej sukienki nie chcą zejść, więc nie ma wyjścia, trzeba coś przerobić. Przyznam, że za wszelką cenę chciałam uniknąć tej sytuacji, nieco wyolbrzymiałam, że nie da rady już z nią nic zrobić, bo za szybko chwyciłam za nożyce, ale jednak wyprowadziłam ją na prostą. Całkowity koszt sukienki to 3 zł - 1 zł sukienka + 2 zł lamówka... no i mamy niczego sobie sukienkę na rodzinną imprezę.
Co zrobiłam z sukienką? Ucięłam rękawy i cudowny kołnierz, pogłębiłam dekolt, zrobiłam kontrafałdy, skróciłam przed kolano i obszyłam lamówką. Tak, to tyle.
Kilka zdjęć przed i po ;)
no i MAGICZNE PO ;)
taaaadaammmmmmmmm !
Ślicznie Ci wyszła ta przeróbka:)
OdpowiedzUsuńŚlicznie Ci wyszła ta przeróbka i bardzo fajny kolor sukienki!
OdpowiedzUsuńhaha nie wiem czemu, ale ten kolor kojarzy mi się z księdzem ...
UsuńAleś Ty spasowała tę lamówkę... ja myślałam, że z pozostałego materiału ją wycięłaś :)))
OdpowiedzUsuńSukieneczka lekka i fajna, tylko szkoda, że nie na Tobie :))
Co do diagnozy postawionej przez lekarkę, to chyba cierpię na to samo, bo objawy mi się zgadzają :O
a muszę się pochwalić, że kupiłam ją na ślepo, bo sukienkę widziałam ostatnio jak ją kupowałam, a dzień przed poszłam wybierać lamówkę, i jedyne co zapamiętałam z całej sukienki, to to, że kolor podchodził pod wiśnię :P trochę się zestresowałam później jak pomyślałam, że to chyba jednak nie ten kolor co trzeba zapamiętałam, ale się udało trafić :)
Usuńa propo jeszcze, jakbym nie była LENIWA, to bym lamówki nie musiała kupować, bo zostało jeszcze trochę materiału z dołu :P
UsuńMnie też objawy się zgadzają. Może to epidemia? :)
Usuńżądam zdjęcia na modelce :) lamówka wygląda jakby była tam oryginalnie :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło
Milena
jak będę "wyglądała" to i zdjęcia się zrobi :) hehe
UsuńPiękna przeróbka i masz sukienkę za grosze!
OdpowiedzUsuńto fakt, jak jej już nie będę miała gdzie ubrać to nie będzie mi żal, że kosztowałą fortunę :) a przeróbka prosta, i nie dająca się zauważyć gołym okiem :P
UsuńZszokowałaś mnie tą przeróbką. Bardzo mi się podoba.:)
OdpowiedzUsuńZawsze jak widzę, że dodałaś nowy wpis to z miła chęcią czytam. Uwialbiam twoje ubrania, które przerabiasz.
Inspirujesz mnie do tworzenia.: *
POZDROWIENIA
dziękuję :) nawet nie wiesz jak mi miło jak czytam takie wpisy;) !!!
UsuńNie ma za co: ) ciesze się, że sprawiłam ci radość.
UsuńOj wiem, też lubie dostawać pozytywne komentarze. A gdy już je czytam jestem uśmiechnięta od ucha do ucha hehe: )
Kolor jest przepiękny, po przeróbce wygląda bardziej nowocześnie i młodo:)
OdpowiedzUsuńcudo!:)
OdpowiedzUsuńNo cudo normalnie! Jak zobaczyłam przed to mysle sobie kurcze co to jest... a po? oczy jak 5 zł cuuudowna! zakochalam się w niej! Ty to masz łeb :)
OdpowiedzUsuńJuż wczoraj oglądałam tę kieckę. Przeróbka jest genialna w swej prostocie. Dekolt jak znalazł na obecne upały, chociaż żal tamtego kołnierzyka, bo był naprawdę piękny. Ale cóż, lato jest, biust trzeba opalać! :) Wyszła Ci bardzo ładna, pełna uroku sukieneczka.
OdpowiedzUsuńwyszła naprawdę pięknie !
OdpowiedzUsuńWyszła Ci ta sukienką świetnie! mam fazę też ostatnio na taki kolor ale nic jeszcze nie dorwałam...
OdpowiedzUsuńAleś ją "odpicowała " super bomba !!
OdpowiedzUsuńPodziwiam Twój talent Kochana,świetny blog i post:)
OdpowiedzUsuńObserwujemy i lubimy się na FB?
Pozdrawiam Serdecznie :)
http://zocha-fashion.blogspot.com/
Hej :) Gdzie się podziewasz?
OdpowiedzUsuńno muszę się ogarnąć i coś w końcu wymodzić :)
Usuńboskie!! wpadłam tu i juz nigdy nie odchodze;)
OdpowiedzUsuńPo przeróbce wygląda świetnie. :)
OdpowiedzUsuń